piątek, 8 lipca 2016

1000 pomysłów na rok przerwy

Halo halo!

Blog zasnął już dawno temu, jeszcze jak byłam w Cairns. Potem było już tak bardzo pięknie, takie przygody mnie dopadły i taki miałam problem z internetem, że blog poszedł w odstawkę. Być może kiedyś weźmie mnie na wspominanie i wrzucę tu parę świetnych fotek ze wschodniego wybrzeża Australii albo outbacku. Tymczasem...

Bardzo serdecznie wszystkich zapraszam na fanpage na facebooku "1000 POMYSŁÓW NA ROK PRZERWY, na którym zamierzam intensywnie promować wyjazdy na gap year:

1000 POMYSŁÓW NA ROK PRZERWY



Będę przekonywała, że warto porzucić swoje dotychczasowe życie na rok, warto nie iść od razu po maturze na studia, warto nabrać oddechu, spojrzeć na swoje życie z dystansu, podróżować, poznać nowych ludzi, spróbować czegoś nowego, w końcu odnaleźć czas na zrobienie tego, o czym zawsze marzyliśmy.

Jeśli zobaczycie kiedyś kobietę z szaleństwem w oczach przemawiająca do ludzi o roku przerwy - to właśnie będę ja :)


Zapraszam wszystkich!


Magda M.





czwartek, 22 października 2015

Cuda wianki w Sydney

Cześć ludzie!

Jestem w Cairns!!! :)))

Wyłączyłam się wirtualnie na miesiąc, ale powracam do Was z nieco zdekoncentrowaną relacją z Sydney :) Miałam spędzić tam tydzień, a zostałam miesiąc!
Posłuchacie o tym, co się wydarzyło po opuszczeniu Melbourne, dlaczego zostałam tak długo w Sydney, co jest lepsze Melb czy Syd, jak cudowna jest opera, a jak rewelacyjny jest harbour bridge. W pakiecie otrzymacie krótką, acz intensywnie pozytywną relację z nowego miejsca pobytu - australijskie tropiki, czyli północny Queensland.

Miałam z Sydney jechać powoli na północ, ale w końcu z dnia na dzień zmieniłam plany i nagle przyleciałam do raju w Cairns :)

Tu znajdziecie nagranko, dla cierpliwych, którzy wytrzymali do końca przesyłam tropikalnego buziaka ;*

http://mixlr.com/mitrofon/showreel/cud-w-sydney-raj-w-cairns/



Sweet focie z Cairns wrzucę następnym razem, tymczasem popatrzcie na boskie Sydney:

Mój pierwszy widok na zatokę <Magda płacze>










Ibis




Papugi wcinają lunch :)


Chyba najpiękniej położone ZOO na świecie :)







Mój ulubiony eksponat w centrum sztuki nowoczesnej

























Watsons Bay, jedno z moich 50 ulubionych miejsc w Sydney





Ląduję w Cairns!


TO BE CONTINUED...


wtorek, 15 września 2015

Żegnaj Melbourne, witaj przygodo!


Na MITROfonie nowe nagranie!

Znowu rozgadałam się w drodze do pracy...

Jakie emocje towarzyszyły mi życiu w Melbourne, jakie pojawiają się przy opuszczaniu tego miasta po siedmiu miesiącach i co czuję na myśl o zbliżającej się podróży? Co się teraz będzie działo? Dokąd jadę? :)

Możecie posłuchać tutaj, nie krępujcie się przewijać nudne fragmenty :)

http://mixlr.com/mitrofon/showreel/wyjezdzam-z-melbourne/



P.S. Muszę podzielić się z Wami moim ukochanym widokiem na Grampiany (góry na zachód od Melb), które odwiedziłam 2 tygodnie temu. Zakochałam się <3






Gorąco pozdrawiam,


Magda


czwartek, 10 września 2015

Moje najlepsze urodziny



Chciałabym opowiedzieć Wam o moich najlepszych urodzinach. To były dwudzieste drugie. Rok akademicki 2010/2011 spędzałam we Francji na wymianie studenckiej. Był to rok pełen nowych znajomości, fajnych imprez, nauki na uczelni nawet też, ale przede wszystkim podróży. Ze stałą ekipą jeździliśmy tak dużo jak tylko się dało, wyszukując jak najtańsze środki transportu, noclegi i najlepsze promocje w lidlu.

Cały rok pełen wycieczek musieliśmy zakończyć istną wisienką na torcie. Kupiliśmy super tanie bilety do Maroka z Hiszpanii, do której dojechaliśmy autostopem. W końcu polecieliśmy w pięć osób: my trzy Polki oraz naszych dwóch najlepszych kolegów ze studiów - Balkan i Umit z Turcji, w trakcie podróży dołączył do nas kolejny kolega tym razem z Meksyku - Lalo.

Nasi koledzy z Turcji, są niesamowicie otwarci i cały rok we Francji obserwowaliśmy z jaką ogromną łatwością nawiązują kontakty. Za to ich kochamy :) W Maroku nie było inaczej. Zaraz po wylądowaniu zapoznali Ahmeda, który pracował na lotnisku i który okazał się naszym aniołem z nieba. Kilka godzin później okazało się, że nasz couchsurfer, który miał nas przyjąć w Fez wystawił nas do wiatru i nie mieliśmy gdzie spać. Wtedy Turcy za telefon i zadzwonili do Ahmeda, który dał im wcześniej numer telefonu na wszelki wypadek i bardzo chętnie przyjął nas do swojego domu. 

Ahmed mieszkał w niewielkim mieszkaniu - dwie małe sypialnie, salon i maleńka kuchnia - z rodzicami i trzema siostrami. Do domu przyjęli całą naszą piątkę. Wszyscy spaliśmy ściśnięci na ich kanapach i łóżkach - Ahmed na podłodze. Mieliśmy u nich zostać jeden dzień, ale koniecznie chcieli, żebyśmy zostali jeszcze dzień dłużej. W ciągu tych dwóch dni traktowali nas jak bogów. 

Mama Ahmeda całe 2 dni od rana do wieczora gotowała nam najlepsze, tradycyjne, obfite marokańskie dania. Kiedy z trudem udawało nam się dojeść wielką porcję z talerza, bez wahania dokładała drugie tyle, a jak nie mogliśmy już jeść, to: “Nie smakuje Wam?” (polska babcia staje nam przed oczami). Przez 2 dni zjedliśmy więcej niż na święta Bożego Narodzenia, bez porównania.

Ojciec Ahmeda był taksówkarzem i nie poszedł następnego dnia do pracy tylko po to, żeby spędzić z nami czas. Babcia Ahmeda zaprosiła nas do swojego domu, żeby nas poznać, a tam znowu jedliśmy, jedliśmy i jedliśmy :) 






Z siostrami Ahmeda poszłyśmy do pobliskiej tradycyjnej łaźni, ale nie jakiejś tam zrobionej pod turystów jak te w Stambule, ale takiej zupełnie podstawowej i prawdziwej. Zarówno siostry Ahmeda, jak i my trzy Polki, byłyśmy niesamowicie podekscytowane, że możemy być z nimi w takim miejscu i pożyć przez chwilę ich życiem. W międzyczasie siostry usłyszały jak dziewczyny składają mi urodzinowe życzenia...

Byliśmy padnięci po całym dniu wrażeń - hammam, wizyta u babci i wyskok na bazar, nasze brzuchy pękały, ale mimo to, i tak w domu czekała na nas mama Ahmeda z kolacją. Jedliśmy i jedliśmy, jedzenie było kosmicznie pyszne, po jednej potrawie następna i następna, wszystko trwało do późna, wszyscy byli zmęczeni, ale mama wciąż pichciła coś w kuchni. “Dlaczego nie idziemy jeszcze spać?” chodziło mi po głowie, patrząc na zaspane oczy taty Ahmeda. 

Wszystko stało się jasne w momencie, kiedy mama wniosła do pokoju tort ze świeczkami! Urodzinowy :) Dla mnie :) Co za euforia! Cała rodzina czekała, aż mama domu upiecze dla mnie tort! I wtedy to dopiero zaczęła się impreza - życzenia, muzyka, tańce, najmłodsza z sióstr zrobiła pokaz tańca brzucha i jeszcze dostałam od rodziny prezent w postaci marokańskiego tażina - tradycyjnego naczynia do przyrządzania pysznych potraw :) (jak możecie się domyślać, jeszcze nie nauczyłam się go używać i boję się wsadzić go do piekarnika, żeby nie zepsuć pamiątki)

Nie jestem w stanie opisać, co wtedy czułam. Zupełnie wyjątkowo? To za mało. Nigdy nie spotkałam się z taką gościnnością jak u rodziny Ahmeda. Szok, że tak można przyjąć zupełnie obce osoby do swojego domu. Nasz turecki kolega Umit podsumował: “W islamie mówimy, że gdy do domu przychodzą goście, do domu przychodzi Allah”. 

Nagle polskie “Gość w dom, Bóg w dom” staje się tylko pustym frazesem.

Miałam w przeszłości jeszcze inne wyjątkowe urodziny - 10 czerwca 1999 roku do mojej wioski przyjechał Jan Paweł II. Ale nie były to najlepsze urodziny, bo mając 10 lat, jeszcze nie rozumiałam jak mówił: 
"Jak można kochać Boga który jest niewidzialny, nie kochając człowieka który jest obok nas.”  

Zrozumiałam dopiero w domu muzułmanów. 




Pozdrawiam,
Magda

czwartek, 13 sierpnia 2015

Great Ocean Road


Siemka!


Już od dłuższego czasu na platformie radiowej widnieje nagranie o 3-dniowym tripie, którego sobie zaserwowałyśmy (albo zasurfowałyśmy) na Great Ocean Road! O tym jak było wspaniale, cudownie,  pięknie, niesamowicie możecie posłuchać klikając w poniższego linka :)

Cz. 1

Cz. 2


Oprócz tego poniżej zamieszczam kilka ślicznych foteczek, które i tak oddają zaledwie ok. 20% napotkanego tam piękna natury. 


Pozdrawiam i życzę więcej działania, mniej narzekania!

M.












Tam był kawałek wieloryba!







Znajdź dwie papugi!


Świętujemy 6 miesięcy do świąt w lokalnej knajpce:)

Widok z hostelu







A tam siedzi koala :)




12 apostołów






Dużo Azjatów na szlaku